Dla niektórych stanowią wyrzut sumienia, innych skłaniają do refleksji nad sensem życia, a nade wszystko przypominają o niebie jako celu - mówi ks. Dariusz Wilk CSMA, przewodniczący Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich w Polsce, w rozmowie z Moniką Odrobińską.

Skąd się biorą osoby konsekrowane?
Należałoby o to zapytać je same, bo ile osób konsekrowanych, tyle powołań. Jedni – jak św. Paweł – zostali strąceni z konia i oślepieni, by potem odzyskać wzrok; inni dojrzewali do powołania od wczesnego dzieciństwa. Łączy ich to, że kiedyś poczuli zaproszenie do wyjątkowej przyjaźni z Chrystusem.
To dar, ale i wezwanie do służby w konkretnym charyzmacie i regule: życia wspólnotowego (zakonnego lub świeckiego) czy też indywidualnego jako dziewice konsekrowane, wdowy i wdowcy konsekrowani, pustelnicy i pustelnice.
Ten charyzmat często realizują także osoby świeckie – prowadzą dzieła charytatywne, szkoły, katechizują. Czym więc wyróżnia się posługa osób konsekrowanych?
Ślubami. To one stanowią punkt wyjścia działalności osób, które swoje życie postanowiły oddać na wyłączność Bogu. Prowadzą ją w charyzmacie danego zakonu, stowarzyszenia życia apostolskiego czy świeckich instytutów życia konsekrowanego, przyjmując ich formułę. Zakony kontemplacyjne obierają drogę samotnego przebywania z Chrystusem na górze; zakony ewangelizacyjne realizują jego wezwanie: „Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody”; dziełami miłosierdzia zajmują się zakony i organizacje charytatywne. Ale na początku są śluby: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa.
W czasach, w których perspektywę nadprzyrodzoną zastępuje wygoda, wolność i samostanowienie, takie śluby brzmią nieżyciowo. Dlaczego są tak ważne?
Śluby zakonne są konsekwencją chrztu, podczas którego zostajemy poświęceni Bogu. Oznaczają świadome oddanie Mu całego swojego serca, intelektu, swojej woli oraz swoich emocji i uczuć. Ślubując czystość, decydujemy się nie tylko na celibat, ale także na wolność serca, oddanie go Stwórcy.
Ślubując ubóstwo, wyrażamy swoją zależność od Boga i bezgraniczne zaufanie do Niego.
Ślubując posłuszeństwo, stawiamy znak równości między wolą naszą a naszych przełożonych, którzy posyłają nas do pełnienia konkretnych misji.
Osoby konsekrowane odzwierciedlają bezinteresowną miłość, wolność od przywiązania do dóbr materialnych i otwartość na pełnienie Bożej woli.
Dziś to rzeczywiście wartości niepopularne, ale same osoby konsekrowane żyją niejako pod prąd tego świata. Dla niektórych stanowią wyrzut sumienia, innych skłaniają do refleksji nad sensem życia, a nade wszystko przypominają o niebie jako celu naszego istnienia.
Dlaczego jedne dzieła życia konsekrowanego upadają, drugie ewoluują, a inne przeżywają renesans?
Każda forma życia konsekrowanego odpowiada na potrzeby danych czasów. Początkowo byli to pojedynczy mnisi, którzy wychodzili na pustynię i tam medytowali swoją relację z Bogiem. Z czasem zaczęli przyciągać osoby z zewnątrz, które pytały ich, jak żyć.
Wspólnie się modlili, jedli, uprawiali ziemię. Tak rodziły się pierwsze wspólnoty, które przeszły drogę od luźnych przez bardziej zorganizowane po dzisiejsze sformalizowane na prowincje i wiceprowincje.
Wspólnoty te zmieniają się, tak jak zmieniają się czasy. Niegdyś znaczącą rolę odgrywali bracia mostowi, budujący przeprawy przez rzeki, ale z czasem zastąpili ich architekci i murarze. Podobnie było z benedyktynami, przepisującymi księgi, których dziś wyręczają wydawnictwa, czy trynitarzami, którzy zbierali fundusze na wykup chrześcijańskich niewolników z rąk muzułmanów.
Wciąż aktualne pozostają jednak zakony kaznodziejskie, świadczące miłosierdzie czy misyjne, niezmiennie trwają zakony kontemplacyjne. Wieczny jest nie dany zakon, ale Kościół, któremu służy.
W ciągu półwiecza liczba osób konsekrowanych w Polsce stopniała o jedną czwartą – do 30 tys., za to ośmiokrotnie, do ponad 8 tys., wzrosła liczba dzieł. O czym to świadczy?
Owszem, aktualne są słowa Chrystusa: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało”. Jednak jestem przekonany, że Bóg daje tyle powołań, ile świat potrzebuje. Jeśli maleje liczba zakonników, to ich dzieła są ograniczane lub przekazywane świeckim. Zachód przerabia to od dawna, my dopiero uczymy się, że kapłani są przede wszystkim powołani do sprawowania liturgii i sakramentów, a dziełami ewangelizacyjnymi, misjami czy formacją zająć się mogą świeccy. I to się dzieje, czego odzwierciedleniem jest rosnąca liczba dzieł.
Ich zróżnicowanie wynika także ze specyfiki posług. Są takie, które skupiają się na działalności duszpasterskiej, katechetycznej, prowadzą ośrodki modlitewno-rekolekcyjne. Są takie, które mają pod opieką oratoria, domy dziecka, domy samotnej matki, szpitale, misje zagraniczne. Są wreszcie takie, które zasiedlają nowy kontynent, jakim są media, w tym internet. Właściwie nie ma dziś zgromadzenia, które nie miałoby swojej strony internetowej i które tą drogą nie prowadziłoby działalności duszpasterskiej i formacyjnej. Kiedyś funkcję tę pełniła ambona, potem książka i prasa, teraz to media społecznościowe pozwalają dotrzeć do jak największej liczby odbiorców.
A jaka jest rola zakonów kontemplacyjnych?
Jako dzieci epoki produkcyjno-konsumpcyjnej mierzymy nasze wysiłki wielkością zysku. Ale owoców działalności zakonu kontemplacyjnego nie da się zmierzyć, tak jak da się zmierzyć efektywność pracy np. fabryki produkującej szklanki. Ducha nie da się wepchnąć w matrycę, żeby sprawdzić jego „wydajność”.
Bywa, że członkowie zakonów kontemplacyjnych wykonują jakąś pracę na zewnątrz: wypiekają opłatki, szyją ornaty, piszą muzykę kościelną, malują obrazy, które potem trafiają do świątyń, czy produkują żywność ekologiczną. Ale nawet wtedy istotą ich powołania pozostaje modlitwa i pokuta, realizowane w życiu wspólnotowym.
To trudne do zmierzenia, jednak dobrodziejstwo dla świata, za który się modlą, także zgodnie ze zgłoszonymi intencjami: osób chorych, małżeństw w kryzysie, ludzi zatroskanych o pokój.
Są tym samym dowodem głębi ludzkiego ducha, przypominając o nim zagonionemu światu.
Dla niektórych stanowią wyrzut sumienia,
innych skłaniają do refleksji nad sensem życia,
a nade wszystko przypominają o niebie jako celu
Dla niektórych są to jednak dziwacy i samotnicy, którzy przed światem uciekają.
Tacy – nawet wobec spadku powołań – nie powinni być przyjmowani do zakonów. Decyzja o życiu konsekrowanym powinna wynikać z powołania, a nie z niskiej samooceny czy obaw przed relacjami. Takie osoby prędzej czy później uciekną także z klasztoru.
Powołanie idzie w parze z wyrzeczeniem; wyrzekamy się spraw dla nas ważnych, a nie takich, których wolelibyśmy uniknąć.
Mamy z drugiej strony świeckie instytuty i stowarzyszenia życia konsekrowanego oraz zakony bezhabitowe, mocno osadzone w świecie. Co one mogą?
Świeckie osoby konsekrowane są solą ziemi. W swoich zawodach, środowiskach życia odgrywają rolę milczącego świadka Chrystusa. Natomiast co do zgromadzeń bezhabitowych, to nie habit stanowi o istocie życia zakonnego, ale życie według reguły, konstytucji zakonnej, wypełnianie ślubów i wierność charyzmatowi. W Polsce pojawiły się z konieczności – jako odpowiedź na carskie kasaty zakonów po rozbiorach.
Błogosławiony Honorat Koźmiński powołał zgromadzenia bezhabitowe, by ich członkowie mogli realizować charyzmat jako nieformalna wspólnota, której członkowie funkcjonowali w świecie. Trend ten nie jest tylko polską specyfiką, ja jednak jestem zwolennikiem habitu, bo jest on nie tylko znakiem na zewnątrz, ale także zbroją, która przypomina mi, że jestem człowiekiem Kościoła.
Jakie są charyzmaty współcześnie powstających zakonów i zgromadzeń?
Wbrew pozorom wciąż ich przybywa, niektóre są przeszczepiane na grunt zagraniczny, gdzie nie zawsze się przyjmują, ale obserwujemy raczej umacnianie się form już znanych. W niektórych krajach działalność zakonów chce się zepchnąć do zadań charytatywnych, ale ich misja jest przecież głębsza. Osoby konsekrowane są świadkami Chrystusa, a prowadząc dane dzieło, idą też drogą ofiarowania i poświęcenia. Nie ma dzieł ważniejszych i mniej ważnych. Wszystkie charyzmaty są dobre i bardzo potrzebne.
A równie ważne jest, by świat z tego bogactwa chciał i potrafi ł korzystać.
Świadkowie Chrystusa, Z ks. Dariuszem Wilkiem CSMA, przewodniczącym Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich w Polsce, rozmawia Monika Odrobińska, Idziemy nr 05/2025 , s. 10-11
Ks. Dariusz Wilk CSMA (1967) jest także przełożonym generalnym Zgromadzenia Świętego Michała Archanioła i pedagogiem
fot. BP KEP/Flickr