W 1900 roku została w Poznaniu wydana nakładem biblioteki Kórnickiej w drukarni „Dziennika Poznańskiego” książka zatytułowana „O pracy”. Napisała ją Pani Generałowa Zamoyska z Zakopanego. Jest to podręcznik zawierający zdrowe zasady wychowania panien, napisany przede wszystkim dla żeńskiego zakładu wychowawczego w Zakopanem; ale zawierający cenne wskazówki dla wszystkich wychowawców i rodziców. Jest to dzieło o pierwszorzędnym znaczeniu na polu wychowawczym, samodzielnie i mądrze opracowane, oparte na długoletniej, uwieńczonej sukcesami praktyce. Są w nim zawarte rady, jak w młodzieży rozwijać pracą i ćwiczeniami zdolności fizyczne, umysłowe i duchowe, albowiem – jak słusznie twierdzi dostojna Autorka – „wszystkie władze, których pracą nie utrzymujemy i nie rozwijamy, tak pod względem fizycznym, jak i innymi względami, niechybnie przepadają”. A zatem młodzież należy kształtować odpowiednio do zdolności trojakiego rodzaju: fizycznych, umysłowych i duchowych. Autorka dowodzi: „Chrystus Pan w Nazarecie przy rodzicielskim warsztacie pracował ręcznie; w świątyni zatapiał się w księgach świętych i wykładał je, więc pracował umysłowo; nieustannie się modlił, cierpiał, pościł, bój z szatanem prowadził, więc pracował duchowo – i tych trzech rodzajów pracy przykład nam zostawił”.
Ludzie, nawet tacy, którzy najbardziej są przejęci duchem tego świata, w obecnych czasach pojmują i cenią pracę umysłową – ona pychy nie obraża, a nawet ją zaspakaja. Ocenianie i żądza wiedzy stanowią jedną z najwybitniejszych cech naszego wieku. Pracy wewnętrznej, duchowej świat nie rozumie i zrozumieć nie może. Pracą fizyczną świat pogardza; być może, iż jej poszanowanie będzie cechą wieku XX. A jednak te trzy rodzaje pracy są nierozłączne, a każdy z nich posiada wartość o tyle, o ile jest połączony z pozostałymi. Wydaje się, że codzienne doświadczenie powinno wykluczyć w tym względzie wszelkie wątpliwości, a jednak panują w tej mierze przedziwnie trwałe przesądy. Można wręcz odnieść wrażenie, że tak w wychowaniu, jak i w całym porządku społecznym ludzie przyjmują zasadę rozdzielania – a nie łączności – tych trzech rodzajów pracy.
Jedni są tak zaabsorbowani pracą fizyczną (materialną), że po obudzeniu się natychmiast do niej spieszą, a wieczorem są zbyt zmęczeni, aby przyklęknąć choćby na parę chwil do modlitwy, a o jakimkolwiek kształceniu umysłu w ich przypadku nie może być nawet mowy. Nie mają pojęcia o prawach fizycznych, które ich pracą rządzą, ani o prawach moralnych, które ich życiem rządzić powinny. Inni znów zapracowują się umysłowo, ale w tak pochłaniający sposób, że nie mają czasu zaczerpnąć światła u prawdziwego źródła wszechwiedzy. Nie mają oni również czasu, aby w zetknięciu z realnym życiem doświadczyć prawdziwości swojej wiedzy. Są wreszcie i tacy – a są oni przypadkiem najdziwniejszym – którzy mają wprawdzie wiarę i pewną naukę wiary, jednak fałszywie ją pojmują, praktykując jedynie zewnętrzną pobożność, a zaniedbując obowiązki stanu, w tym troskę o swoje wykształcenie. I tak – jak w przypowieści ewangelicznej – zakopawszy powierzone sobie talenty, marnują życie bez korzyści dla siebie, bez pożytku dla bliźnich i bez chwały dla Boga, wystawiając jedynie swoją fałszywą pobożność na pośmiewisko i pogardę. O takich to mówi Pismo Święte, że ten lud wargami mię chwali (por. Iz, 29:13).
Jeżeli wszyscy powinni uwzględniać konieczność wykonywania trojakiego rodzaju pracy, to szczególnie potrzeba tego kobietom, by mogły uczynić zadość swym różnorodnym obowiązkom oraz utrzymać w równowadze zdrowie i umysł. Jeśli chcemy przyczynić się do szerzenia Królestwa Bożego, służyć Bogu i krajowi to zdołamy to urzeczywistnić tylko wówczas, gdy zaangażujemy się w konieczną pracę fizyczną, będziemy kształcić się umysłowo, a cały ten wysiłek uświęcimy modlitwą. Trzeba jednak pamiętać, że tak jak są trzy rodzaje pracy, tak są trzy rodzaje lenistwa: fizyczne, umysłowe i duchowe. Owa trojakiego rodzaju praca jest jedynym środkiem na pokonanie lenistwa, a zarazem najwłaściwszą za niego pokutą – karą o tyle sprawiedliwą, że zawsze w naturalny sposób odniesioną do stopnia winy. W istocie, im ktoś w danej dziedzinie jest bardziej leniwy, tym większej w niej doznaje przykrości z wysiłku wynikającego z pracy.
Co do pracy fizycznej, to o tyle większe powinna mieć ona dla nas znaczenie, że to właśnie ona jest najmniej w Polsce ceniona i szanowana. Pycha, którą nasz kraj jest w nadzwyczajnym stopniu zarażony, sprawia, że wielu Polaków wstydzi się przyłożyć rękę do pracy, nie wstydząc się bynajmniej wyciągać jej po jałmużnę. Zerwijmy z duchem świata, zrywając pęta, które lenistwo i pycha na nasz kraj nałożyły i nagnijmy nasze twarde karki do pracy! Jeśli jest to potrzebne, to przymuszajmy się do pracy, ale lepiej – kochajmy pracę, chlubmy się pracą, a także starajmy się te uczucia wzbudzać w osobach u nas przebywających. Niechaj one, powracając do swoich domów, zaniosą do nich cześć pracy, ducha pokuty poprzez pracę, naprawę życia i podźwignięcie kraju przez pracę! Niech swoim przykładem obalają to azjatyckie mniemanie, że próżniactwo jest oznaką godności. Niech pamiętają, że próżniactwo jest raczej początkiem upadku materialnego i moralnego, zaś to dzięki pracowitości wzrastają rodziny i narody.
Jeżeli jakakolwiek praca wzbudza wstręt, to to nie wynika to z przedmiotu pracy, ale z nieumiejętności tych, którzy ją wykonują. Człowiek wykształcony i uduchowiony każdą pracę – jeżeli można tak się wyrazić – uszlachetnia i uduchowia. Jeżeli zaś pracując, staje się pospolity, to wina leży nie w pracy, ale w nim samym. Dusze i umysły zawsze szukają odpowiedniego dla siebie poziomu i jeżeli się zniżają, to powód upadku leży w nich samych, a nie w warunkach, w jakich się znajdują.
Wykonywanie pracy fizycznej nie wyklucza możliwości uzyskania wykształcenia umysłowego. Co więcej, rozwój intelektualny jest konieczny do osiągnięcia w niej pożądanej doskonałości. A gdy ten, kto posiadł wiedzę zaczyna pracować fizycznie, wówczas nadaje tej pracy nowego wymiaru, udoskonala ją, czyni zajmującą i atrakcyjną. I tak, jak człowiek kształcący się jedynie umysłowo, a nie przyzwyczajony do wysiłku fizycznego staje się niezaradny i ostatecznie jedynie połowicznie wykształcony, tak samo dzieje się z tym, który pracuje tylko fizycznie. Dlatego ani człowiek majętny – jakkolwiek nie mając potrzeby pracować fizycznie – nie może lekceważyć takiego wysiłku bez szkody dla swojego zdrowia, umysłu, czy charakteru, ani człowiek ubogi, zmuszony do zarabiania na chleb nawet najcięższą pracą, nie może zaniedbywać pewnego rozwoju umysłowego i duchowego bez uszczerbku na swej godności, ale także ogólnych zdolności zawodowych, które są tym większe, im lepiej rozumie się zasady i warunki wykonywanej pracy.
Komu można zawdzięczać tyle wynalazków poprawiających ludzką dolę i ułatwiających pracę, jeżeli nie tym, którzy pracując fizycznie, pracowali zarazem umysłowo i którzy osobiście zmagając z trudnościami pracy fizycznej, szukali sposobów jej ułatwienia? Im umiejętniej umysł kierował ręką, tym ta ręka skuteczniej skłaniała intelekt do przyjścia jej z pomocą – tym sposobem ręka stała się mistrzynią umysłu, zaś umysł mistrzem ręki. Czyż dobroczyńcami ludzkości w pełnym tego słowa znaczeniu nie są ludzie, którzy borykając się osobiście z trudnościami pracy fizycznej, odkryli prawa mechaniki i ich przeróżne zastosowania? Czyż oni nie przyczynili się do podniesienia poziomu umysłowego i duchowego klasy robotniczej, wyzwalając ją spod ciężkiego jarzma pracy istnie bydlęcej, oszczędzając siły ludzkie, a zastępując je potężnymi siłami przyrody? Wszakże ci pracownicy swoją pracą materialną więcej uczynili dla intelektualnego i duchowego podniesienia ludzkości, niż wielu ideologów, utopistów czy filantropów gubiących się w abstrakcyjnych poglądach o prawach ludzkości. Wszakże praca fizyczna tych osób nie tylko ich nie poniżała, ale wręcz budziła w nich poczucie braterskiej solidarności, inspirując ich zarazem do pracy umysłowej – która imiona ich przekazała potomności – a także do pracy duchowej, która jako ostateczny rezultat przyniosła pracującym ulgę w cierpieniach, wzrost dobrobytu i duchową wolność. Niewątpliwie nie wszystkim dano sięgać tak wysoko, ale bądź co bądź wszelki ludzki rozwój i postęp musi opierać się na trojakiego rodzaju pracy. Tylko wówczas będzie on trwały i ważny. Jeżeli ludzkie dzieła mają mniej lub więcej doniosłości i przynoszą mniej lub więcej korzyści, to zależy to od tego, w jakim stopniu zostały zbudowane na tej potrójnej podstawie.
Wartość idei i pomysłów, które pochodzą z natchnień umysłu i duszy, nadaje dopiero ich doskonałe wykonanie. Można by powiedzieć, że to, czym Pan Bóg tworząc człowieka uczynił ciało w odniesieniu do umysłu i ducha, tym w ludzkich dziełach jest praca materialna w odniesieniu do wysiłku umysłowego i duchowego. Są one wobec siebie wzajemnie niezbędne do osiągnięcia pełni rozwoju i przyniesienia oczekiwanych owoców. W świecie chrześcijańskim doskonale zrozumieli to założyciele rozmaitych zakonów, np. benedyktynów. Któż oznaczy w przekazanych nam arcydziełach ich rąk granice między wspomnianymi trzema rodzajami pracy? Wspaniałe rękopisy czy budowle, które po sobie zostawili, są równocześnie dziełami ich rąk i dziełami sztuki, świadczącymi o ich wykształceniu umysłowym i życiu duchowym.
Opracował: Maciej Otłowski i ks. Marcin A. Różański