Pośród wielu znanych postaci Kościoła szczególne miejsce w moim sercu zajmuje osoba biskupa Fultona Sheena. Nie tylko dlatego, że jego wykłady i książki to perły literatury katechetycznej i apologetycznej, ale także dlatego, że pokazuje mi, jak wielką siłę oddziaływania ma Słowo Boże i jak różnymi metodami może docierać do ludzi.
Fulton Sheen pochodził z Illinois. Wychował się w głęboko religijnej rodzinie i sam wspominał, że nie pamięta dnia, w którym w jego domu zabrakłoby wspólnej modlitwy i odmawiania różańca. Od dziecka służył jako ministrant w pobliskim kościele. Z tą posługą związane jest pewne niezwykłe wydarzenie. Otóż pewnego dnia młody Fulton stłukł ampułkę z winem. Do przerażonego chłopca podszedł spokojnie biskup John Spalding i pocieszając go, wypowiedział prorocze słowa: „Nie martw się. Już niedługo będziesz studiował w Louvain w Belgii, a potem będziesz taki jak ja”. Te zdania bardzo szybko stały się faktem. Fulton Sheen wstąpił do seminarium i po ukończeniu go otrzymał święcenia. Od razu rozpoczął kolejne studia na Catholic University of America, a po roku przeniósł się na Uniwersytet w Louvain, gdzie był jednym z najlepszych studentów w historii uczelni. Powrócił do USA i rozpoczął działalność naukową i wykłady. Przez 23 lata pracy intelektualnej stworzył zbiór pism, które w przystępny sposób wyjaśniały prawdy wiary katolickiej.
Czasy powojenne to okres szybkiego rozwoju radia i telewizji. Fulton Sheen prędko dostrzegł ich potencjał i zaczął prowadzić ewangelizację przez radio, a potem za pośrednictwem telewizji (program Life is Worth Living). Stał się najbardziej znanym księdzem w Stanach Zjednoczonych, a od 1951 roku, gdy został biskupem, był jedną z czołowych postaci amerykańskiego episkopatu. Szczególną popularnością cieszyły się jego programy telewizyjne, w których prowadził nauki katechizmowe. W prosty sposób, z humorem, skradł serca widzów i wzbudzał zazdrość innych gwiazd (w tym Franka Sinatry). Katechezy były najchętniej oglądanym programem wieczornej ramówki. Jego telewizyjna misja bardzo szybko wydała owoce. Na katolicyzm nawróciły się znane osobistości ze świata show-biznesu. Do dziś wielu starszych Amerykanów (nawet niewierzących) wspomina sympatycznego biskupa ze szklanego ekranu.
Biskup Sheen jest moim superbohaterem. Był człowiekiem zakochanym w Jezusie i Kościele. To dla nich poświęcił życie i swoją działalność. To dzięki niemu rozpropagowano w społeczeństwie amerykańskich katolików praktykę adorowania Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Jego książki sprzedawały się w milionach egzemplarzy. Poruszał w nich ważne tematy z punktu widzenia katolickiej moralności i życia Kościoła. W mojej opinii szczególne miejsce zajmują dwa jego dzieła: Peace of soul (1949) i Life of Christ (1958). Szkoda, że nie mamy jeszcze polskich tłumaczeń tych wspaniałych książek.
Na zakończenie warto wspomnieć, że biskup Sheen oprócz tego, że miał olbrzymią wiedzę, był też człowiekiem głębokiej modlitwy. Umierając w swojej prywatnej kaplicy przed wystawionym Najświętszym Sakramentem, dał ostateczny dowód swojego przywiązania do Jezusa. Świętość jego życia jest dla wielu niezaprzeczalna. Od 2012 roku przysługuje mu tytuł Sługi Bożego.